Dobrze wiedziałem, gdzie ta cholera chce mnie zaprowadzić i dałem się podejść, poprzez zagadanie. Gdzie tutaj sprawiedliwość?
Yagen pytał mnie, czy słyszałem już o zamiennikach. Halo głupi nie jestem. Jasne, że słyszałem ale mi jakoś one średnio odpowiadają. Nie lubię zwierzęcej krwi, a co dopiero jakieś steki.
Wywracam teatralnie oczami w oczekiwaniu na werdykt Todorovskija.
Co ja poradę na tak denne przepisy. Wybieram osoby, które mogą nie przetrwać, czy ja robię jakiś problem? Prędzej czy później bym tą kobietę pochowali..
Słysząc słowa jakie wypowiada tan cały szef, mało co nie parsknąłem śmiechem. Yagen mnie tutaj przyprowadził, aby się mnie pozbyć, a tu klops.
Wyszliśmy z biura, a ja głupio się uśmiechnąłem.
- Widzisz, tak się kończy dawanie mi nadzoru.. Yagen - dałem mu lekkiego pstryczka w nos i ruszyłem przed siebie.
Muszę przeleżeć resztę dnia, albo będzie źle i na prawdę rzucę się na tego chłopaka.
Wzdychając, wchodzę do pomieszczenia, z którego wydostaje się chłodne powietrze. Tak przyjemnie to chyba nikt nie ma.
Z uśmiechem na twarzy biorę szklankę i nalewam sobie whisky, dodatkowo dolewając colę. Dlaczego to robię? Pomaga mi, choć nie jest to odpowiednia metoda dla wampira, ale po prostu jakoś daje mi to ukojenie na dłużej. Nie cierpię za bardzo, gdyż mój organizm się do tego przyzwyczaił w dość dużym stopniu, a w razie czego.. jestem lekarzem, sam dam sobie radę.
***
Przed pójściem do pracy udałem się do lodówki, gdzie przechowywana była krew. Dobra, praktycznie się tam włamałem, ale cii. Gdy ją otworzyłem myślałem, że umrę. Było tego tak dużo.. wszystko dla mnie!
- Soren opanuj się i szukaj tej właściwej porcji - mój głos wewnętrzny stara się trzymać mnie na wodzy.
Poszukanie danej grupy nie było trudne, a znalezienie krwi Yagena sprawiło mi mały problem gdyż zaczęły mieszać mi się zapachy.
Po dłuższym czasie znalazłem więc odlałem szklaneczkę cieczy i przed odłożeniem na miejsce dodałem na niej napis "Moje, nikomu nie oddam ~Soren". Został tej porcji jeden dzień więc resztą pożywię się jutro.
Z uśmiechem na twarzy i szklanką cieczy w dłoni teleportowałem się do gabinetu, w którym jeszcze nikogo nie było, więc odłożyłem naczynie na moje biurko i usiadłem przeglądając kartki.
Po niedługim czasie usłyszałem głos.
- Co za cholerny krwiopijec, nigdzie go cholera nie ma - głos Yagena obił mi się o uszy, a następnie wszedł do pomieszczenia.
- Ten cholerny krwiopijec siedzi już tu od jakiś dziesięciu minut - warczę niezadowolony.
- Słuchaj, mam nadzieję, że nie zrobisz nic głupiego przez cały dzień.. - podszedł do mojego biurka i stanął na przeciwko mnie.
- Cały dzień, a noc to co? - uśmiecham się znacznie.
- C.. coś się wymyśli - zastanowił się chwilę i spojrzał na szklankę.
- Nie gap się tak bo oślepniesz... a w nocy, to co.. może jeszcze będziesz ze mną spać? - prycham biorąc szklaneczkę i upijam łyka.
Rozkoszując się trunkiem patrzyłem wyczekująco na niego. Coś jeszcze, czy będziesz się tak patrzył w moje oczy cały dzień? - uśmiecham się złośliwie. - Patrz, masz klienta, to człowiek, więc bierz się do roboty, a nie mnie pilnujesz stercząc nade mną...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz