Siedząc tak wtulonym i słysząc jej pytania, przeszły mnie ciarki, nie lubię o tym opowiadać, każdy mi wtedy mówił, że coś tu nie gra, ja po prostu tego nie posłuchałem i skończyło się jak zwykle.
Po głębszym zastanowieniu się jak to wytłumaczyć zacząłem mówić.
- Robin to demon - powiedziałem to na tyle cicho, że sam nie byłem przekonany czy to usłyszała.
- Gdy miałem z siedem lat i byłem jeszcze normalnym człowiekiem, gardziłem wampirami, nienawidziłem ich za to co zrobili mojemu ojcu, który zginął. Chciałem aby te stworzenia wyniosły się jak najdalej.
Gdy byłem trochę starszy, z kolegami stwierdziliśmy, że pobawimy się tablicą ochu.. ochujała czy jak to tam się zwie, my w dzieciństwie tak na to mówiliśmy.
Chciałem przywołać ducha mojego ojca, wszystko szło dobrze, znaczy tak myśleliśmy. Zapytałem o imię aby się upewnić czy to mój ojciec, okazało się, że demon napisał to samo imię, więc ja jako mały debil ucieszyłem się i zacząłem pytać, przy okazji nie wiedziałem, że otworzyłem wrota do naszego świata.
Po kilku dniach, byłem smętny, osowiały, ale gdy ktoś chciał mi przywalić w szkole ja waliłem dużo mocniej, gdyż demon już we mnie siedział. Później dałem się ugryźć, zostałem wampirem i tak jest do teraz. Robin, po prostu zawładnął wszystkim. Sam się pogubiłem czy on siedzi we mnie czy ja w nim - westchnąłem ciężko, opierając czoło o jej kark. Nazywam się Cortez.. nie pamiętam już nawet swojego nazwiska, a Siódemką zostałem gdy mnie ugryziono, byłem siódmym z kolei.. - wyszeptałem.
Siedząc tak, poczułem się trochę lepiej, choć nie wiem dlaczego jej to wszystko mówiłem. Jestem idiotą.
Wiedziałem, że gorączka spada, ale dzieje się to bardzo powoli, przez co byłem osłabiony i najchętniej leżałbym cały dzień. Niestety, nie potrafię tak. Mnie musi być wszędzie pełno, nie umiem usiedzieć na miejscu, ale czuję, że jak wstanę to padnę.
- Jedyną częścią jaką mi brakuje jest Robin, za bardzo się już do niego przyzwyczaiłem przez te lata. - mówiąc to zabrałem ręce z jej ciała, aby się położyć. Byłem wyczerpany a za razem, najchętniej poszedłbym biegać.
Eh moje głupie pomysły.
Kładąc się już pod koc, poczułem na dłoni jej dłoń.
- To wszystko.. co mówiłeś, jest jakieś dziwne. Pomieszane.
- Wiem Akemi, wiem to doskonale, dlatego nie lubię o tym rozmawiać, ale proszę cię o jedno. Zostaw mnie teraz samego, chce po prostu wypocząć.
Dziewczyna tylko skinęła głową i poszła w swoim kierunku, choć doskonale wiedziałem, że jest w domu.
Ja za to odwróciłem się na drugi bok i starałem się nie myśleć o tym wszystkim co było kiedyś. Nie ma to najmniejszego sensu.
Przez dobre pół godziny rozmyśleń przymknąłem oczy i zasnąłem, ale nie na długo.
*
Budząc się, już bez tej śmiesznej gorączki ruszyłem w stronę kuchni i wyjąłem z lodówki dawkę krwi. Nareszcie coś co nie ma futra..
Zabrałem szklankę z suszarki i usiadłem przy stole, nalewając do owego naczynia czerwoną ciecz.
Zapach był intensywny, co oznaczało świeżą krew doskonałej jakości.
Zdjąłem maskę i opierając się na dłoni zamieszałem krwią a następnie zbliżyłem szklankę do ust. Napój był pyszny, tak cholernie nie chciałem go kończyć, że piłem na raty.
Zagapiłem się w szklankę i znów zacząłem uciekać myślami w jakieś chore strony, ale ma szczęście ocknąłem się z tego transu słysząc Akemi.
- Dlaczego nie odpoczywasz?
W odpowiedzi uniosłem szklankę z krwią i popatrzyłem na nią, choć wiem, że mój wzrok wyglądał jak by ktoś skopał psa, a ten pies prosiłby o litość.
Czułem jej wzrok na sobie i doskonale wiedziałem, że czyta mi w umyśle, ale to ignorowałem, co jedynie może jeszcze stamtąd wygrzebać, to jakieś dzikie tajemnice, jak np, że lubię nosić bokserki w misie czy owce.
- I co tam ciekawego wyczytałaś? - zapytałem lekko się uśmiechając, gdzie mogła ten uśmiech zobaczyć.
- Ja..? Masz interesujący styl jeśli chodzi o bokserki, jak nie owce misie to jakieś Ameryki czy inne duperele z filmów - lekko się zaczerwieniła.
- A w tobie buzuje krew po tych słowach, i to widzę doskonale.
- Se..Co.. Nawet już nie wiem jak się do ciebie mam zwracać - zwiesiła lekko głowę.
Ja w tym czasie wstałem od stołu i podszedłem do niej biorąc ją szybko na ręce, chciałem to zrobić jak najszybciej, aby nie zaczęła protestować. Posadziłem ją na stole a następnie sam oparłem się rękoma o blat i zbliżyłem się do niej, a ta się odchyliła.
- Boisz się? - zapytałem zaciekawiony widząc ją w takim stanie.
- N.. nie boje, oszalałeś chyba - zauważyłem na jej twarzy cień uśmiechu i wtedy ją pocałowałem, nie był to długi pocałunek, ale wystarczający. Ona po prostu, za długo już się patrzyła na moją szpetną mordę.
Zgarniając z blatu szklankę i maseczkę oparłem się o futrynę i czekałem na to co zrobi.
- Chcesz może trochę? - zamieszałem krwią i czekałem na to co ona zrobi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz