Nie mogłem wytrzymać, musiałem ją pocałować, choć na chwilkę przymknąć jej te piękne usta.
Uśmiechnąłem się lekko, choć ona tego nie widziała, ale to dobrze, gdyż moja twarz nie należy do pięknych. Owszem mam ładne oczy, przynajmniej tak kiedyś słyszałem, ale gdy ktoś zdejmuje mi maskę, czuje się nagi i przygnębiony, gdyż wiem, jak to wszystko wygląda. Ciesze się z tego względu, że ona miała zamknięte oczy, gdyż nie widziała mego paskudnego ryja.
- Znalezienie ciebie nie stanowiło dużego wyzwania. Masz specyficzne perfumy, a w pobliżu nikogo innego nie ma. - po tych słowach chwyciłem za sznureczki z tyłu głowy i zaciągnąłem je mocniej, gdyż nie chciałem, aby spadła mi maska.
- Poza tym, jesteś śliczna, więc dlaczego miałbym nie przychodzić do ciebie? - wiem, że w moich oczach widać rozbawienie, co nie jest dobre, ale nie mogę inaczej.
- Co ty w ogóle mówisz? Mam najpopularniejsze perfumy, jakie istnieją.
- Wiesz, są damskie, to za specyficzność mi wystarczy.
Akemi zaśmiała się cicho, na moje stwierdzenie, że jest śliczna.
- Seven jesteś niezłym kłamcą, ale cóż, coś czuje, że masz nieco inne zamiary.
Ja bez większego zastanowienia chwyciłem ją w pasie i patrzyłem jej w te cudne oczy. - znasz mnie za dobrze.. a to źle.
- Co ty kombinujesz Seven? - mruknęła uroczo, zarzucając mi ręce na kark.
- Jestem wiecznym kombinatorem - rzekłem cicho i skierowałem się w stronę kanapy, po czym położyłem na niej dziewczynę, a następnie powędrowałem dłońmi pod jej koszulę, aby dotknąć jej brzucha. - jak zamkniesz oczy, a nie będziesz żałować..
- Zostaw mnie, pogrzało cię, nie zgodzę się tak szybko na to - bez ostrzeżenia walnęła mi z liścia.
- Ał.. bądź grzeczna co? - przejechałem jej palcami po żebrach, po czym wróciłem na jej brzuch.
- Seven - zaśmiała się, co znaczyło, że albo ją rozbawiłem, albo połaskotałem. - Z resztą co ty mi możesz zrobić.
- Czyli chcesz się jednak o tym przekonać - mruknąłem, zjeżdżając twarzą do jej brzucha.
Po chwili poczułem, jak sznureczki od maski się poluzowują - zostaw, nie dotykaj tego - warknąłem wkurzony.
- Pozbądź się jej wreszcie co? - usłyszałem jej cichy głos.
- Pozbędę się, jak zamkniesz oczy i dasz mi działać..
Nie czekałem długo, aby ona wykonała moje polecenie. Jej powieki były zamknięte, więc pozbyłem się materiału z twarzy, po czym połączyłem swoje usta z jej, a moje dłonie zaczęły wędrować w górę.
Powoli zacząłem odpinać guziki jej koszuli, a następnie zjechałem ustami na jej brzuch, aby się trochę zabawić.
Me dłonie zaczęły kierować się niżej, jak najszybciej chciałem pozbyć się wszystkich rzeczy z niej, gdyż nie wiem, kiedy Robin powróci.
Bez większego namysłu wziąłem się w garść i zrobiłem to, co planowałem.
Wszedłem w nią bez ostrzeżenia, a ta jęknęła dość głośno, ja nie miałem ochoty się oszczędzać, więc przyspieszyłem.
- Tak.. szybciej.. błagam.. - te słowa usłyszałem z jej ust.
Bez namysłu zrobiłem, to co chciała, a ja przy okazji pieściłem jej piersi, byłem w niebie i ona też, widziałem to na jej twarzy.
Doszedłem po niedługim czasie, więc jeszcze z niej nie wychodząc, założyłem ponownie maskę.
- Jesteś taka cudowna.. - mruknąłem, gładząc ją po policzku i patrząc na jej rozanieloną twarz.
Wychodząc z nie,j poczułem, że Robin chce wyjść, jest to zły znak, bardzo zły.
- Teraz cię przepraszam na chwilę.. ale.. ale Seven musi wypierdalać stąd w podskokach - od drugiego ale wyszedł Robin, na dodatek wkurwiony jak cholera.
Wyszedłem bez niczego z mieszkania i stanąłem pod drzewem.
Robin
Co to kurwa miało znaczyć, czy pod moją "nieobecność" ten chuj przeleciał tę dziwkę?! To niedopuszczalne!
Krzyki, jakie wymienialiśmy w głowie były nie do zniesienia.
Lewa ręka była moja, więc wkurwiony chwyciłem Sevena za włosy i walnąłem o drzewo, na dodatek kilka razy. Fakt to też moja głowa, ale byłem na tyle wściekły, że o tym nawet nie myślałem.
Po czym skierowałem ciało tego debila w stronę wody i zacząłem podtapiać, nie panowałem nad sobą ani trochę, nie wiedziałem nawet, jakie będą konsekwencje, więc skazywałem tego jebanego idiotę na coraz większe tortury aż do momentu, kiedy zemdlałem.
Seven
Ból, jaki mnie przeszedł w chwili kiedy oberwałem kamieniem w łuk brwiowy, był cholerny. Wydałem z siebie dźwięk rozpaczy i padłem.
*
Nie mam pojęcia, ile czasu leżałem na trawie, ale czułem zapach krwi, gdyż wiem, że nią plułem, a miałem na sobie maseczkę.
Najgorsze jest to, że nie mam pojęcia, gdzie teraz jestem, to na pewno nie jest ziemia, jest tutaj dość miękko, a moja ręka powędrowała na twarz. Nie czuje materiału.
Kurwa mać..
Zasłoniłem miejsce, które nie miało wychodzić na światło dzienne.
Moje jebane blizny.. mój paskudny ryj jest teraz widoczny..
- Jak się czujesz? - usłyszałem damski głos.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz