Stałam tak przed Robinem, a raczej przed Siódemką, i czekałam na to, co powie. Po jego minie wyraźnie było widać, że bije się z myślami.
– Gdzie iść? Też pytanie, najlepiej od razu do łóżka maleńka – usłyszałam odpowiedź z jego ust. Nie, żebym nie była zadowolona z tego, co usłyszałam, ale miałam wrażenie, że w tym towarzystwie nie wszystkim jest to na rękę. Nie wszystkim z naszej, tak na dobrą sprawę trójki, był na rękę taki obrót spraw.
Po chwili grzebania w głowach chłopaków zrzedła mi mina. Czy oni naprawdę myślą, że czytanie w ich myślach jest tylko powodem do manipulacji? Tak naprawdę robiłam to dla rozrywki.
– Ile botoksu wpieprzyłaś w te arbuzy? - to pytanie padło już z ust Robina, który stał oparty o pobliskie drzewo.
– Brzydzą mnie ludzkie sposoby poprawiania sobie urody. A to, na co patrzysz, jest tylko i wyłącznie moje.
Robin zrobił wymowną minę, jakby czekał na moją reakcję, a ja dalej wpatrywałam się w jego oczy. Skoro daje mi taką możliwość do wchodzenia mu do głowy, dlaczego z tego nie skorzystać? Zawsze przecież mógł przestać na mnie patrzeć.
Dalej zdenerwowana tym, co powiedział, nie mogłam już dłużej wytrzymać i zaczęłam zbliżać się do niego z wyciągniętą pięścią. Nie zaszkodziłoby trochę mu przywalić. Gdy byłam już dostatecznie blisko, by wymierzyć cios, nagle poczułam, jak łapie mnie szybko za nadgarstek. Trzeba przyznać, że miał niesamowity refleks. I cholernie mocny uścisk...
– I co teraz? Masz jeszcze jedną rączkę i nóżki, ale jakoś się nie boję – zaczął na mnie warczeć i jeszcze mocniej zacisnął dłoń na moim nadgarstku.
– Stop! - krzyknęłam na niego, bo ręka zaczęła mnie już boleć. Patrząc w jego oczy usłyszałam, że Seven wręcz krzyczał, aby Robin przestał ściskać jak młot mój nadgarstek. Co, wcześniej był taki odważny, a teraz nagle zaczął mnie bronić? Jednocześnie zdziwiona i zaciekawiona krzyknęłam znów – Pogrzało cię!?
– Się ciesz, że nie zaciągnąłem cię do rady, bo tam każdy wampir powyżej rangi A- jest mordowany za bycie w Projekcie – wzruszył ramionami Robin i odszedł.
– W takim razie miałam spore szczęście! I wiem, że sam do nich należysz! - krzyknęłam jeszcze za nim i dalej stałam pod drzewem.
Zaczęłam rozmasowywać swoją rękę i biłam się z własnymi myślami. Popatrzyłam na obolałą część ciała i spostrzegłam, że lekko zsiniała. Cholera, jest naprawdę silny, pomyślałam. Po chwili zaczęłam się rozglądać za Robinem. Faktycznie, gdzieś odszedł. Nie mogłam go znaleźć, więc stwierdziłam, że wrócę do mieszkania. Co innego mogłam robić w tym momencie? Po kilku minutach szybkiego marszu byłam z powrotem u siebie. Nadgarstek nadal mnie bolał, ale nie zwracałam na to uwagi. W głowie nadal miałam Robina. I Sevena. Niby to tylko kolejny napotkany wampir, ale ta dwójka nie mogła opuścić moich myśli. Byli zbyt intrygujący, bym mogła o nich zapomnieć. Zrzuciłam z siebie ubranie i szybko włożyłam luźną i długą do pasa czerwoną koszulę w kratę. Po zmianie ubrania podeszłam do lodówki i wzięłam ze środka dawkę krwi. Szybko wzięłam łyk tego słodkiego napoju i pozwoliłam mu rozpłynąć się po organizmie. Uwielbiałam delektować się smakiem krwi, więc położyłam się na łóżku z butelką, pogrążając się w myślach na temat Robina i Siódemki.
Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Kto to mógł być? Przecież nie utrzymuję kontaktów
praktycznie z nikim, prócz moich dostawców krwi. Nie zamierzałam jednak otwierać, więc siedziałam cicho i udawałam, że nie ma mnie w domu, dalej rozkoszując się resztą krwistego trunku, którego niewiele już w butelce pozostało. Pukanie jednak nie ustawało i po kilku minutach postanowiłam w końcu wstać i otworzyć te cholerne drzwi. Gdy otwarłam, zobaczyłam za nimi... Siódemkę! Do ciężkiej cholery, co on tu robił!? Przecież nie wiedział, gdzie mieszkam! Skąd więc wytrzasnął mój adres!? Zdenerwowana do granic możliwości czułam wręcz, jak świerzbią mnie już kły. Miałam ochotę go zagryźć. Niemal od razu chciałam zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, ale zdążył wstawić stopę między drzwi a ramę, a po chwili wszedł do mojego mieszkania, jakby był u siebie.
– Wybacz za niego. Ponosi go ostatnio – powiedział tylko.
– Chyba nie mam wyboru, jak z wami pogadać, co? - odparłam zdenerwowana i oparłam się o drzwi z założonymi na piersiach rękami.
– Niezbyt – odparł z bezczelnym uśmieszkiem na twarzy.
Zamknęłam drzwi na klucz i patrzyłam w oczy Siódemki. Chyba postanowił udawać zabawnego, bo z jego myśli nie mogłam wyczytać nic konkretnego. Patrzyłam tak na niego i zaczęłam mówić.
– Wiem, że obaj jesteście w Projekcie. Wiem też, co robią z takimi, jak my. Wy też jesteście powyżej rangi A-, chłopcy, a żyjecie – zobaczyłam jego zaciekawioną minę, więc postanowiłam kontynuować. - Powiedziałeś, że mam się cieszyć, że nie zaprowadziliście mnie do rady. Wiem też, co pomyślałeś o mnie, gdy otwarłam drzwi. Więc moje pytanie brzmi... Po co to wszystko? - skończyłam swoją krótką przemowę i czekałam na jego reakcję.
– Akemi... Nie byłoby nic przyjemnego w tym, żeby cię tam zaprowadzić. Nie wiemy o tobie nic. Niczym nie zawiniłaś, a więc wychodzi na to, że twoje mordercze skłonności siedzą gdzieś tam, ukryte głęboko w środku. Poza tym... Skoro wiesz, co myślałem, gdy tu przyszedłem, to wiesz, dlaczego tego nie zrobiłem – odparł wymijająco.
– Ok, dobrze. Powiedzmy, że ci wierzę, Seven. A Robin, co on a to wszystko?
– Wewnętrznie drze na mnie ryja. Zresztą, po co pytasz, skoro i tak grzebiesz nam w głowach i wiesz wszystko, co się tam dzieje – odparł i zbliżył się do mnie.
– Ok – patrzyłam na niego zaciekawiona. - Wiesz, co zastanawia mnie jeszcze bardziej niż to wszystko, o co pytałam przed chwilą?
– No co? - zapytał, stając nade mną i opierając rękę na drzwiach.
– Dlaczego mnie odszukałeś? Dlaczego tu przyszedłeś? I skąd, do cholery jasnej, wiedziałeś, gdzie mieszkam? - próbowałam być złowroga, poważna i groźna, ale nie mogłam się powstrzymać i po chwili się roześmiałam. Było wyraźnie widać, że jest zdziwiony moją reakcją, ale po chwili sam się roześmiał. Patrzył mi przez chwilę w oczy, po czym pocałował lekko w usta i podjął temat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz