Kolejny dzień w placówce Projektu, choć nieco inny od pozostałych, bo to był ten jeden dzień w ciągu dwóch tygodni, kiedy Chuuya miał dostęp do krwi. A to rzecz jasna za sprawą białowłosej kobiety, która, niechętnie bo niechętnie, ale dzieliła się z rudowłosym swoim przydziałem. Ach, co Nakahara zrobiłby bez swojej Lisenki, gdyby ta łaskawie nie oddawała mu co jakiś czas części posiłku? Zapewne wpadłby już dawno, a tak, trzymał się swojej udawanej tożsamości.
- Jakim cudem udaje ci się oszukiwać wszystkich aż tyle czasu? - Wysyczała do mężczyzny, kiedy szli przez magazyn w stronę szerokich drzwi z zielonym napisem wyjście powyżej. Zastanawiało ją to za każdym razem, kiedy była zmuszana do dzielenia się z nim. Fakt faktem, był jedną z dwóch osób w całym ośrodku, które darzyła przyjaznym uczuciem, nie znaczyło to jednak, że chciała oddawać mu swój przydział. - Ludzie są naprawdę głupi. - Dodała po chwili, wywracając bladymi oczami na drugiego wampira, który kroczył dumnie z płaszczem na ramionach, powiewającym za nim niczym peleryna. Zawsze uważała to za durną część jego stroju. Podobnie jak kapelusz, choć nauczyła się już, że tego zdania nie wygłasza się głośno, jeśli chce się mieć obie ręce całe.
- Cztery lata... - Mruknął, pstrykając w rondo kapelusza, który podskoczył na jego głowie. - Ale oni wcale nie są tacy głupi. Ja po prostu jestem lepszy niż cała ich technika i inteligencja. - Błysnął zębami w stronę Rosjanki, przypominając sobie dwie kamery na korytarzu nakierowane wprost na wejście do magazynu. Na szczęście jego wnętrze nie było obserwowane dwadzieścia cztery na siedem, co znacznie ułatwiało rudzielcowi potajemne spożywanie krwi. W końcu był jedyną istotą na terenie placówki, której Lisenka nie chciała zamordować za samo stanie obok niej i oddychanie, więc wytłumaczenie, że czasem znika z nią w magazynie, by przekazać najświeższe informacje od dowódcy było dobrą wymówką, którą wszyscy łykali.
Stanęli przy drzwiach, jednak mężczyzna nie wyglądał jakby spieszyło mu się do wyjścia, przez co wampirzyca domyśliła się, że będzie chciał jeszcze czegoś. Czego tym razem? Więcej krwi? Może znowu owoce do szantażowania syna przywódcy? Albo papierosy, żeby uspokoić nerwy i instynkt, kiedy wymyka się spod kontroli? Wszystkie domysły panny Smirnow okazały się błędne, ale jedno przewidziała prawidłowo.
Korytarz to było miejsce, gdzie zwykle panowała niczym nie zmącona cisza. I tak było tym razem, pomijając szepty Usagiego i Larissy, która próbowała zrozumieć w jaki sposób ma zapanować nad czymś czego zupełnie nie rozumie. W jednym momencie dwuskrzydłowe drzwi do magazynu otworzyły się na oścież, uderzając niemal w ścianę, a wzdłuż całego korytarza rozniósł się głuchy huk. Dwie pary niebieskich oczu powędrowały w stronę wejścia do królestwa Lisenki, napotykając na swojej drodze osuwającego się po ścianie rudowłosego. Zdecydowanie wybrał sobie kiepski dzień, by drażnić Rosjankę. Chociaż czy jakikolwiek dzień był dobry, by chociażby stać obok niej dłużej niż pięć sekund?
Obserwatorzy niespecjalnie przejęli się tym zajściem, gdyż przywykli już do takich akcji ze strony tej nadpobudliwej dwójki. Wrócili do swojej rozmowy, a w tym czasie Chuuya pozbierał się z podłogi, podnosząc ukochany kapelusz i mrucząc coś pod nosem, ruszył w kierunku swojego pokoju.
Zostały jedynie dwa dni do urodzin młodego Todorovskiego, a to oznaczało, że w końcu może zamieszkać poza pokojem swojego ojca. Nikogo nie zdziwiło to, że na współlokatora wybrał Nakaharę. W końcu trzymali się ze sobą od pierwszego dnia i o dziwo mimo wybuchów tego starszego, wciąż się przyjaźnili. Nawet gorzej, Dimitrija bawiła łatwość w irytowaniu się właściciela kapelusza i często to wykorzystywał.
Nawet teraz, gdy na siebie wpadli, śnieżnobiała ręka wylądowała na czubku kapelusza, a wysoka blondwłosa postać pochyliła się w stronę wampira. Todorovskij zbliżył się do niebieskich tęczówek, pod którymi wykwitł lekki grymas, doskonale zdający sobie sprawę z tego, jaką uwagą zaraz zostanie obdarzony.
- Cztery lata, a ty nie urosłeś nawet centymetra. - Uśmiechnął się szeroko, od razu biorąc nogi za pas, świadom tego co zaraz nastąpi.
- Wcale, że nie prawda! - Krzyk Chuuyi poniósł się za blondynem, którego od razu zaczął gonić. - Odszczekaj to, szczeniaku!
Gdyby ktoś obserwował całe zajście z boku stwierdziłby prędzej, że jest to wyścig dwóch kolesi, którzy najwyraźniej zapomnieli wziąć rano swoich leków niż pościg wampira, któremu bliżej było już do półwieku aniżeli osiemnastki, za chłopakiem, który właśnie wchodził w dorosłość.
Rozbawiony Dimitrij uciekał przez kręte i z reguły puste korytarze, za nim z powiewającym płaszczem i kapeluszem w ręku biegł Nakahara, krzycząc cały czas coś o odwołaniu poprzednich słów i o tym, że nie przeżyje nawet pierwszej nocy w pokoju. Kiedy w szerszej części korytarza natknęli się na poustawiane pudła, najpewniej z jakimiś częściami do laboratorium, obiegli je kilka razy na około i dopiero po tym wrócili na prostą drogę.
Z pewnością ta zabawa trwałaby dłużej, gdyby nie kolejna przeszkoda, tym razem tuż przed schodami. Młodszy z dwójki w ostatniej chwili wyhamował przed rzędem pełnych pudeł. Niestety Chuu zareagował zbyt późno przez zwykłe zapatrzenie się, co poskutkowało jego wpadnięciem w chłopaka przed nim. Uderzenie było na tyle silne, że przerzuciło ich nad przeszkodą prosto na schody. Mężczyzna dziękował losowi, że obaj biegli na tyle szybko, że w powietrzu, także dzięki minimalnej pomocy jego mocy, zrobili niepełny obrót i to właśnie plecy wampira boleśnie spotkały się z twardą powierzchnią. Ręce starszego natychmiast objęły blondyna na wysokości żeber, gotowe w razie czego od razu postawić go na nogi.
Przyjaciele z krzykiem, w którym słychać było mieszankę rozbawienia, strachu i szoku zjechali na niższą kondygnację, zatrzymując się po chwili na zimnej, płaskiej podłodze. Grzbiet rudowłosego wręcz błagał o pomoc i rozmasowanie, ale jego uwaga bardziej skupiła się na blond czuprynie, która leżała na jego klatce piersiowej i unosiła się z każdym wdechem. Chwilę później wampirze myśli pochłonęły już całe ciało chłopaka, zastanawiając się czy coś mu się stało, jednocześnie usilnie ignorując fakt, w jak dużej części styka się ono z ciałem ich właściciela.
- Cały jesteś? - Spytał, patrząc w szary sufit korytarza. Interesowała go tylko twierdząca odpowiedź, więc kiedy ją uzyskał, zignorował to co dalej ględził Todorovskij. Ponownie skupił się na swoich przemyśleniach, które zaczynały coraz bardziej go niepokoić. Zresztą jak od dnia dołączenia do tego całego Projektu.
Nakahara obawiał się, że jeśli Dimitrij z nim zamieszka, jego spojrzenie na tego niewinnego dzieciaka się zmieni. Bo do tej pory patrzył na niego jak na niewinnego dzieciaka, który trzymał się wiecznie ojca, nawet jeśli do końca tak nie było. Ale mieszkał z nim i to w pewien sposób go wiązało w oczach wampira, przez co postrzegał go jedynie jako małego chłopca. Ale teraz... Mieli razem zamieszkać w jednym pokoju, spędzać ze sobą praktycznie całe dnie i noce. Co jeśli przez to zmieni się sposób w jaki na niego patrzy? Lubił tego niewinnego dzieciaka, którym był w jego oczach. Nie był pewien, czy chce, żeby to się zmieniało...
- Chuuya?! - Po raz kolejny pełne imię wampira poszybowało w przestrzeń pustego korytarza.
- Hm? - Rudowłosy zamrugał kilka razy, wracając myślami do rzeczywistości i nieco zmartwionych oczu, które w tym świetle wyglądały na ciemnoniebieskie. - Stało się coś?
- Pytałem cię chyba cztery razy, czy wszystko w porządku, a ty nie odpowiadałeś. - Młodszy skrzyżował ręce na klatce piersiowej, robiąc jedną ze swoich pokazowych smutnych minek. Siedział obok mężczyzny na zgiętych nogach i kątem oka obserwował jego reakcję.
- Wybacz, zamyśliłem się. - Sięgnął ręką do tyłu głowy, uśmiechając się niewinnie. Oczywiście z mistrzem niewinności, którym był blondyn, nie miał szans, ale jak na kogoś z czterema dyszkami na karku wychodziło mu to całkiem nieźle.
Podnieśli się w końcu z szarych płytek i rozglądnęli po bokach, sprawdzając czy czasem ktoś tego nie widział. Oczywiście nie licząc kamery, która wszystko nagrała, to nikogo poza nimi w korytarzu nie było. Chuu wyciągnął rękę w górę i położył ją na jasnej czuprynie, mierzwiąc ją lekko. Zagadnął go o przeprowadzkę, a kiedy dowiedział się, że chłopak jest dopiero w trakcie, kopnął go w tyłek, popychając w stronę schodów, po których wcześniej zjechali.
- A ty gdzie idziesz? - Todorovskij nie zbliżył się za bardzo do stopni, przyglądając się z zaciekawieniem plecom starszego, który tylko odwrócił głowę w bok i przykrył włosy czarnym kapeluszem, uśmiechając się kątem ust.
- Mam sprawę do naszego kucharza.
- Będziesz prosił Danielę o podwójną porcję? - Dźwięczny śmiech Dimitrija odbił się małym echem od ścian.
- A żebyś wiedział. Ta pogoń za tobą mnie wymęczyła. - Skinął mu lekko kapeluszem i ruszył wolnym krokiem przed siebie. Słyszał jeszcze pośpieszne kroki na schodach, oddalające się z każdym stopniem. Uśmiechnął się nieco szerzej, zdając sobie sprawę, że mimo swych obaw, cieszy się z tej zmiany. Nie zmieniało to jednak faktu, że tego wieczoru łazienka będzie przez niego okupowana dłużej niż zazwyczaj; jego plecy wciąż błagały o pomoc.
Dimitriiij? >w<