27 maj 2018

Od Kagehiry do Aleksandry "Przypadkowe spotkanie"

Obudziłem się dość wcześnie. Podniosłem się i niczym nowonarodzony dzieciak rozejrzałem się wokół siebie. Za bardzo nie kumałem o co chodzi i na dodatek chciało mi się płakać, że obudziłem się teraz, a nie później. Wiedziałem, że już nie usnę za żadne skarby. Przetarłem twarz dłońmi, po czym ziewnąłem przeciągle niczym mały kotek, którego ktoś obudził z miłego snu o rybkach i innych, kocich przysmakach. Zdjąłem nogi z łóżka, po czym przeciągnąłem się. Wstałem ospale i szurając stopami dotarłem do łazienki. Tam się zamknąłem na jakiś czas, a po kilku chwilach wylazłem w nieco nieogarniętym fryzie i zaspanym wyrazie twarzy. Chyba dzisiaj miałem coś do zrobienia... Chcąc sobie cokolwiek przypomnieć, zacząłem pukać lekko palcem wskazującym w swoje czoło z grymasem na twarzy i zamkniętymi oczami.
-Co ja miałem... Co ja miałem...-mruknąłem sam do siebie, po czym olśniło mnie.
Z niemałą złością ubrałem się w coś wygodnego, po czym opuściłem sypialnię, aby dzisiaj zdobyć jakieś stanowisko. Bez potrzeby w tym projekcie przecież nie jestem i wypadałoby może cokolwiek robić. Owszem, nie spieszy mi się, aby wyskakiwać z chęcią do pracy. Na pewno nie pójdę do kadry rolniczej czy gastronomicznej... Kadra techniczna też nie jest dla mnie. Zdecydowałem się trochę wcześniej, gdzie chcę iść. Kadra wojownicza, stanowisko wojownik. Tak. To jest dla mnie. Nie czuję się dobrze w niczym innym, więc pozostaje to. Oczywiście, gdyby było coś związanego z szyciem, rzuciłbym się tam bez wahania, ale temu, że nie ma takiej posady, wybrałem tą. W końcu, jestem wampirem. Mam rangę A, ale przecież nadal jestem w projekcie. Póki mnie nie wkurzą i nie wywołają u mnie TEGO stanu, nic im nie zrobię. Wzruszyłem lekko ramionami, kierując się do miejsca, gdzie przyjmą moje zgłoszenie do kadry wojowniczej. Na korytarzu widziałem wiele spojrzeń skierowanych na mnie. Czyżby się bali? Nie martwcie się. Kagehira Mika was nie skrzywdzi, chyba, że wy skrzywdzicie jego. Wyjąłem z kieszeni czerwoną nić i zacząłem się nią bawić. Robiłem różne węzełki, pętelki i inne takie. Nagle ktoś na mnie wpadł. O wiele niższe coś. Nie wiedziałem czy to facet, czy baba. Jednego byłem pewny. To był człowiek. Pachniał krwią i to taką dość smaczną. Chętnie bym się wpił, a potem zostawił. Nie przepadam za racjami, jakie dają nam tutaj. Owszem, zaspokajały pragnienie, ale zawsze miałem takie wrażenie, że to nie to samo... Wolałbym sam wybierać z kogo i od kogo się napiję, ile tej krwi wezmę i jaka ona będzie. Spojrzałem znowu na to coś.
-Uważaj jak chodzisz.-powiedziałem cicho, a po chwili lekko się uśmiechnąłem.-Przepraszam, że na ciebie wpadłem. Nie chciałem. Lekko się zamyśliłem. Przepraszam.
Z rumieńcem oszustwa i mamiącymi, dwukolorowymi oczkami, wyminąłem te coś, po czym ruszyłem do kadry wojowniczej. Nadal te cholerne spojrzenia przerażenia. Głupcy.
Dotarłem do dowodzącego, po czym tam złożyłem swoją kandydaturę. Przyjęli mnie, słysząc o tym, jakiej jestem rangi oraz jaką zdolność posiadam. Jakiś sierżancik czy ktoś tam z tyłu zadrżał, ale jedyne co chciałem to cicho się zaśmiać. W pewnym sensie śmieszyło mnie, jak ludzie się mnie bali. To zabawne, jak bardzo emocjonalni oni momentami są. Nagle dowodzący wstał i uśmiechnął się lekko.
-Możesz nam pokazać co potrafisz?-zapytał mnie mężczyzna, stawiając manekina ćwiczebnego na linii mojego spojrzenia.
Uśmiechnąłem się delikatnie i kiwnąłem radośnie głową. Wycelowałem palcem w manekina, po czym w mgnieniu oka oplotła go czerwona nić. Ścisnąłem pięść, a sznur się zacieśnił, a manekin został rozczłonkowany. Każda jego część upadła na inną stronę świata. Niewinnie się uśmiechnąłem, a stojący w pokoju strażnicy nieco wzdrygnęli. Wiedziałem, że mnie wezmą... Przecież taka moc im się przyda, nieprawdaż?
Po wszystkim zacząłem spacerować po korytarzach placówki z dłoniami ukrytymi w rękawach swetra. Było tutaj dość chłodno, a ja nie lubiłem kichać na każdym kroku. Kiedy ktoś na mnie znowu wpadł drugi raz tego dnia, myślałem, że krzyknę. Wziąłem jednak głęboki wdech i niewinnie spojrzałem na te... coś, co wcześniej już na mnie wpadło. Uśmiechnąłem się bardzo delikatnie.
-Przepraszam, że znowu na ciebie wpadłem... Nie chciałem zrobić ci krzywdy. Wszystko w porządku?-powiedziałem cicho, przejeżdżając ukradkiem językiem po kłach.
Chętnie bym sobie się napił... Może wykorzystać okazję...?
<Aleksandro?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz