27 cze 2018

Od Akemi "Na Ratunek!"

   Akemi siedziała znudzona w swojej kryjówce. Co robić, pomyślała. Jej ostatnia zabawka, ten dziwny człowiek... Nie pamiętała już nawet jego imienia. Zginął tak szybko, praktycznie od razu. Nie zdążyła się nim nawet porządnie zabawić. Jego wola walki o własne istnienie, o nędzną egzystencję, nie była tak silna, jak wtedy, gdy porwała go z tego ciemnego zaułka. Ludzie są tacy zabawni, zaśmiała się w duchu. Krzyczą, płaczę, chcą, żeby puścić ich wolno. A gdy przychodzi co do czego, proszą się tylko o to, by zakończyć ich cierpienie. Jak można być tak słabym i naiwnym, zastanawiała się.
   Minęło kolejne pół godziny, odkąd Akemi zaczęła rozmyślania nad planem dnia, gdy nagle naszła ją ochota, by po prostu wyjść z kryjówki, tego przytulnego mieszkanka, i po prostu wyjść na spacer. Był już wieczór, a ona wprost kochała takie pory dnia na spacer. Wstała więc i podeszła do szafy, by wybrać jakieś ubrania. Zdecydowała się na czarne jeansy, koszulę z głębokim dekoltem tego samego koloru i również trampki w identycznej barwie. Do tego wyjęła jakieś czerwone bransoletki i wyszła z domu.
   Gdy była na ulicy, zegarek wskazywał godzinę 21. Idealnie, pomyślała, i udała się w ulubione miejsce – zapomniany nasyp kolejowy i tory, gdzie nie jeździły już żadne pociągi. Szła powoli, rozmyślając o tym, jak bardzo nudne jest życie, kiedy twoje możliwości są praktycznie nieograniczone, nikt cię nie kontroluje i możesz robić to, co chcesz. W zasadzie to nie do końca, westchnęła cicho Akemi. Była potężną wampirzycą. Samotną, bez kogoś ze swych pobratymców. Nie utrzymywała kontaktów z nikim ze swej rasy. Słyszała jednak o Projekcie, jednak kompletnie on ją nie interesował. Wolę działać sama, pomyślała z zadowoleniem. Zresztą i tak nie zaakceptowali by tego, jaka jestem. Lubuję się przecież w przemocy i żadne tortury nie są mi obce. Poza tym, czyta w myślach, gdy tylko może komuś spojrzeć w oczy. Inni nie lubią, gdy wchodzi się im do głowy z możliwością poznania każdego następnego ich kroku.
   Gdy dotarła na skraj nasypu kolejowego, nagle je zobaczyła. Od razu to poczuła – ludzkie dziecko, samotne. Zapewne odłączyło się od swoich rodziców. Ciekawe, skąd się wzięło, pomyślała i powoli, niemal bezszelestnie, zaczęła zbliżać się do tej ludzkiej istoty. Po chwili zobaczyła, jak dziewczynka (bo była to z pewnością dziewczynka), zaczęła wchodzić na niestabilny i rozsypujący się stary most kolejowy. Głupia, pomyślała. Przecież sama stamtąd nie zejdzie, a to w każdej chwili może runąć i ją zabić. Zabije się sama, westchnęła. Zero przyjemności. Chyba, że wcześniej sama tam wejdę. Mi w końcu nic się nie stanie, zaśmiała się, i szybko ruszyła w stronę wiaduktu.
   Zaczęła na niego wchodzić. Gdy dotarła do dziewczynki, spostrzegła, że dziecko jest bardzo wystraszone i zrozpaczone. Będzie łatwiejsze, bo w końcu szuka pomocy, pomyślała, i podeszłą do dziecka.
 – Witaj mała. Co robisz tu sama? - odezwała się nagle.
 – Ppp... Przepraszam panią... Ja... Zabłądziłam... Wyszłam z.... Projektu... Nie wiem jak... Ani dlaczego... - jąkała się.
 – Spokojnie. Musisz tu przyjść. Ten wiadukt jest bardzo niestabilny i może się zawalić w każdej chwili. 
 – Tak bardzo się boję – odparło przerażone dziecko i zaczęło płakać.
 – Nie bój się, chodź – Akemi wyciągnęła rękę do dziecka.
   Tak, już jesteś moja, zaśmiała się znów w duchu i tylko czekała, aż dziewczynka wreszcie stanie przy niej. Już czuła zapach jej krwi – młodej, rześkiej i tak odżywczej, jak jeszcze nigdy chyba. Ta mała jest tak niewinna. Zresztą, szkoda nie skorzystać z takiej okazji.
   Gdy tylko dziewczynka chwyciła dłoń Akemi, ta natychmiast szarpnęła ją w swoją stronę. Popatrzyła jej w oczy. Och, mała myśli, że odprowadzę ją do Projektu. Głupia, ludzka istota. Gdy spostrzegła strach w oczach dziecka, rzekła przerażającym tonem:
 – Wiem, o czym myślisz. W końcu mam przecież zdolność, która pozwala mi czytać w myślach. Boisz się, tak bardzo się boisz. Chcesz wrócić do placówki Projektu. Uciekłaś, bo się tam nudziłaś. Rodzice nigdzie nie chcieli cię puszczać, bo bali się o ciebie. I myślisz, że ja cię tam odprowadzę. Drogie dziecko, jak bardzo jesteś naiwne.
   Zanim mała dziewczynka zdążyła cokolwiek powiedzieć, Akemi szybkim i sprawnym ruchem uderzyła ją w twarz. Dziecko spojrzało na nią przerażone, nawet przestało płakać.
 – Nie myśl, że cię uratuję. Spotkałaś na swej drodze potężną wampirzycę. Bardzo agresywną i lubującą się w przemocy.
   Gdy to powiedziała, dziecko chciało jej uciec. Akemi jednak, dzięki swemu nadludzkiemu refleksowi, wykręciła jej rękę tak, że połamała delikatne kości swojej młodej ofiary. Dziewczynka zaczęła histerycznie wrzeszczeć i płakać. Nie ma tak łatwo, pomyślała, i niemal przyciągnęła ją do siebie, jakby ta mała nic nie ważyła.
 – Proszę... Nie chcę cierpieć... Proszę... - łkało dziecko.
 – Siedź cicho, nędzny ludzki pomiocie – powiedziała pełna gniewu i wściekłości Akemi. - Tu nie znajdziesz żadnego innego ratunku. Prócz mnie. Jesteśmy tu same, ty i ja.
 – Nie chcę umierać...
 – Za późno.
   Gdy Akemi wypowiedziała te słowa, natychmiast przemieniła się i nachyliła się do szyi dziecka. Gdy to zrobiła, poczuła, jak ta bardzo się boi. Jejku, uwielbiam to, pomyślała Akemi i zadrżała z rozkoszy na całym ciele. Kochała karmić się strachem innych. Pożerać tę ostatnią iskierkę nadziei, która była w ich oczach.
   Dla tej małej i tak było już za późno. Akemi z ogromną przyjemnością wgryzła się w kark ludzkiego dziecka i zaczęła pić. Nie mogła się opanować i zaczęła robić to tak łapczywie, że ubrudziła sobie spodnie. Zbytek, wyrzucę i tak. Czuła, jak ten cudowny napój, narkotyk, życiodajna siła, rozchodzi się po jej organizmie. Szybko osuszyła ciało dziewczynki do ostatniej kropelki i rzuciła je jak szmacianą lalkę na tory, ocierając usta wierzchem dłoni.
   Gdy oczyściła ubranie choć odrobinę, spojrzała na leżące zwłoki. Och, jaka szkoda, pomyślała, lecz po chwili roześmiała się na głos. Naiwne, ludzkie istoty. Podeszła do ciała i skręciła już i tak martwej dziewczynce kark. Po chwili cisnęła ciałem z nasypu i odetchnęła głęboko. Od razu mi lepie, powiedziała do siebie.
   Szybko zeszła z nasypu i zadowolona udała się do swojego mieszkanka. Gdy do niego weszła, od razu rozpaliła w kominku. Zdjęła z siebie ubranie i cisnęła je w ogień. W samej bieliźnie położyła się na łóżku. Akemi, ten pomysł ze spacerem był zdecydowanie idealny, zaśmiała się w duchu i sięgnęła po książkę, leżącą na szafce obok łóżka.
   Ten dzień był zdecydowanie tym, czego potrzebowała zmęczona nudnym życiem wampirzyca pokroju Akemi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz