Nie ufałem temu wampirowi. Sposób w jaki się patrzył na tego dzieciaka był dość niepokojący nawet jeżeli na koniec tak po prostu się uśmiechał. Widać było, że najchętniej zabiłby go tylko po to by zaspokoić swoją naturę. Czemu nie mógł iść po racje , które zbierałem? Dama wampirza aż tak by przez to cierpiała? Przecież nie ma prawie żądnej różnicy w tym, czy pije prosto z żył, czy przez słomkę. Pokręciłem jedynie głową, by odrzucić dalsze rozmyślenia na bok. Białowłosy wyprostował się od razu obierając drogę prosto do drzwi. Zmarszczyłem brwi podejrzliwie. Co to, to nie.
- Twoja zmiana kończy się o 15, a przerwa obiadowa jest dopiero za parę godzin, więc gdzie się wybierasz? - Odłożyłem papiery na bok wstając z ociąganiem z krzesła. Musiałem poprosić o jakieś bardziej wygodne, gdyż kość ogonowa coraz bardziej mnie bolała.
- Do toalety wyjść nie można? - Nawet się na mnie nie spojrzał. Położył dłoń na klamce, co skończyło się jedynie moją szybką reakcją. Nie wyposzczę go stąd choćbym miał za to zginąć. Wziąłem w dłoń moją broń przywołując jeden ognik. Zjawa zakręciła się wokół głowy Sorena, a ja zacząłem żałować, że nie mogę go po prostu lekko przypalić.
- Nie jestem głupi. Wracaj na krzesło, a ja zaraz dam ci co do roboty. Umiesz wykrywać skazy we krwi? - Zapytałem szukając czegokolwiek, by zaspokoić jego przeklęte pragnienie, które na bank czuł, a jednocześnie czegoś przydatnego dla mnie. - Mam parę próbek, a nie mam obecnie możliwości sprawdzenia ich, gdyż sprzęt jest w naprawie.
Ognik wyparował, lecz broń nadal miałem w pogotowi. Niech tylko lekko otworzy te drzwi, to przysięgam, że te ostrze po raz pierwszy z mojej własnowolnej winy przeleje krew wampira.
- Kiedyś wykrywałem, więc powinienem dać radę - Nowy "lekarz" spojrzał na mnie przez ramię. Zauważyłem tą lekką niechęć pomieszaną z udawaną sympatią. Nie am to jak robić dobrą minę do złej gry....
- W takim razie to robota dla ciebie - Poszedłem do drugiego pomieszczenia, gdzie ze specjalnej lodówki wyciągnąłem statyw z probówkami. - Klasyczne badania jakości... te osoby później mają oddać krew by nakarmić pozostałe wampiry.... również i ciebie, więc się postaraj - Postawiłem na biurku przedmiot, a sam wróciłem po karty owych ludzi. Musiałem w nich wypełnić to i owo, a następnie poszukać , by przyszli do gabinetu krwiodawstwa. Codzienna rutyna... tak bardzo.
Soren usiadł do biurku i wziął pierwszą z probówek, zaś ja zasiadłem na moim "wygodnym" krześle" i bawiłem się długopisem, póki tester nie powiedział co i jak. Mało mi się podobała taka współpraca, gdyż przy maszynie miałbym lepszą pewność co do wyników, lecz trzeba było sobie radzić. Osoba po osobie zapisywałem każde spostrzeżenie do niej należące. Na szczęście musiałem odrzucić tylko dwie z czternastu osób, co było dobrym wynikiem. Magazyn się ponownie zapełni na kiś czas, choć jutro czeka mnie kolejna grupa ludzi do przebadania. Nie można sobie pozwalać na zastój, gdyż taka krew może przebywać oko 3 dni w worku.
- Ta będzie ostatnia - Wyjąłem z szufladki strzykawkę, oraz igłę którą otworzyłem. Do tego doszła dezynfekcja odpowiedniej części ręki i mogłem zająć się swoimi badaniami. Lekarz też człowiek, a zbliżała się moja kolejka. Pobrałem odpowiednią ilość czerwonej cieczy, którą następnie przelałem do wolnej probówki. Czułem na sobie wzrok wampira...lecz nieco się różnił od poprzedniego.
Poprawiłem okulary przyplącz mu się.
-Coś nie tak? - Uniosłem jedną brew w geście ciekawości. Nie powinienem był tego robić na jego oczach? Nie przesadzajmy... Powinien wiedzieć, że nie może mnie choćby tknąć.
<Sooooren?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz