W ten jakże upalny dzień, miałem ochotę odetchnąć od tego zaduchu, jaki panuje na terenie budynku, jest tutaj za dużo osób, potrzebuję trochę więcej przestrzeni, więc wybrałem się na spacer poza tereny projektu.
Wychodząc ruszyłem truchtem przez gęsty las, który był moją oazą spokoju, zawsze tego potrzebowałem. Samotność jest jednym z najlepszych rozwiązań, jeśli coś cię gryzie, bądź masz dość wszystkiego. Zapytacie się pewnie, dlaczego ja w takim razie uciekam?
Od dłuższego czasu nie polowałem, a zapach ludzi coraz bardziej kusi. Boję się tego, że zaatakuje człowieka przed przemianą, przez co będę skazany, na wygnanie, a tam nie mam po co wracać, chyba, że na wojnę.
Myśląc o tych sprawach dobiegłem po dłuższym czasie nad jezioro, które w tej chwili jest na wagę złota. Uwielbiam to miejsce, jest niezwykłe czy latem, czy zimą. Zawsze można tutaj spędzić miło czas. Nie zastanawiając się długo, pozbyłem się większości ubrań i wskoczyłem do przyjemnej wody, która dawała ukojenie od tego upału. Lato dopiero się zaczęło, a już daje się we znaki. O wiele bardziej wolę zimę, bądź jesień, bo po co się pocić jak świnia przez kilka miesięcy, jak można na spokojnie iść w kurtce na spacer i rozkoszować się pięknym chłodnym klimatem.
Gdy już się wymoczyłem ubrałem swoje czarne jeansy i usiadłem na brzegu patrząc w dal. Błękitne niebo idealnie komponowało się ciemną zielenią drzew, które otaczały ten zbiornik wodny. Było aż za spokojnie, liczyłem, że będzie wszystko idealnie, ale nie ktoś się tutaj zjawił.
- Seven? - padło pytanie z ust mężczyzny. Głos ten doskonale znałem.
Bez większego namysłu przybrałem formę Siódemki. On go uwielbiał, choć doskonale o tym wiedział, jak na prawdę wyglądał. Nie przeszkadzało mu to, ale wolał rozmawiać z drugą formą.
- Erdin, co tutaj robisz? - odchyliłem głowę do tyłu i spojrzałem na niego zaciekawiony. Uwielbiałem człowieka, łączy nas tylko wolny związek, do którego się nie przyznaje, bo po co komu wiedzieć z kim sypiam, jak bym miał tak wymienić, to padło by na połowę wampirów poza strefą i kilka kobiet ze strefy, choć z nimi to najczęściej jednorazowe przygody, gdyż pozbawiam ich życia, co prawda nie wszystkie.
- Chciałem powspominać, kiedy my tutaj przychodziliśmy kilka razy w tygodniu.
- Miło.. jak chcesz to siadaj, choć niedługo będę musiał się zbierać, bo jeszcze im coś odbije i zaczną mnie szukać.
- Wiesz nie mam nic przeciwko, że tam poszedłeś, ale urwał nam się kontakt.
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, żałuje czasami, bo nie mogę spędzić więcej czasu z tobą.
- Co ty tak właściwie tam robisz? - zapytał zaciekawiony
- Jeszcze nic, dopiero się zastanowię co chcę robić, ale na pewno nie wezmą mnie na wojownika, gdyż Seven wyszedł by ze mnie i stanął na przeciwko. Gdyby doszło do walki, będę musiał być jakoś po dwóch stronach, wy raczej nie chcecie stracić dowódcy - śmieje się.
- Ciężko by było bez ciebie, z resztą po co ja w ogóle z tobą rozmawiam - nie zdążyłem zareagować, a ten połączył nasze usta. Byłem chwilowo w innym wymiarze, ale gdy skończył wróciłem do rzeczywistości.
- Erdin, muszę wracać, nie ma mnie już ponad dwie godziny, wybacz. Przyjdę tutaj jeszcze, w to nie ma co wątpić - lekko czochram jego włosy i wstaje ubierając koszulę, gdzie przy okazji przemieniam się ponownie we mnie.
- Do twarzy ci w tej koszuli, ale wole cię jak jesteś bad boy'em - uśmiecha się.
- Wiem doskonale, większość mnie takiego woli, wiesz grzeczny ja to tylko pozory, które działają - po tych słowach odchodzę, wkładając dłonie do tylnych kieszeni spodni.
Będąc już przy wejściu usłyszałem dziecięcy głos, który wołał pomocy. Czyżby okazja, na to aby się najeść?
Oblizuję kły i zmieniam ponownie wygląd. Czas na zabawę..
- P... pomoże mi pan? - usłyszałem wręcz błaganie.
- Pomogę.. poczekaj chwilkę - w tej chwili wspiąłem się na rusztowanie, na którym utknął i zdjąłem chłopca, a następnie chwyciłem go za rączkę i udaliśmy się trochę w głąb lasu.
- Idziemy do środka? T.. tak daleko zaszedłem? - pyta zdezorientowany malec.
- Niestety, dobrze, że cię znalazłem inaczej ktoś by cię mógł dopaść, ale powiem ci, że byłeś bardzo dzielny, więc proszę - ukucnąłem przed nim i podałem lizaka, którego miałem akurat w kieszeni. Chłopczyk z wielką radością wyciągnął po niego rękę, a ja w tym czasie szarpnąłem za nią wybijając mu bark, a następnie odrywając ją z jego ciała, niestety malec krzyczał więc natychmiast go ugryzłem aby się najeść. Gdy ten przestał już się szarpać dla największej frajdy oderwałem mu wszelkie kończyny i pozostawiłem wilkom na pożarcie zwłok. Cóż, niech one też się najedzą do syta. Przetarłem usta dłonią i powróciłem do pierwotnego wyglądu wracając na teren projektu, jakby nic nigdy się nie wydarzyło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz