17 cze 2018

Od Gabriela CD Tobiasza "Strażnik"


Nie można powiedzieć, żeby był z niego zbytni pesymista czy tam optymista. Do wszystkiego raczej podchodzi z dystansem, a przynajmniej próbował spoglądać na dane sytuacje z zachowaniem obiektywizmu i przed wydaniem wyroku, wpierw sprawę należycie przeanalizować. Starał się nie opierać na przypadku i unikać wpływów sił, których obecność to czysta kwestia wiary. Jednakże czasem przychodzą takie dni, że nawet on godzi się na schowanie swych filozofii i odpuszczenie na tyle, że nagle te całe gwiazd, znaki z fusów, czy symbolika czarnego kota przebiegającego drogę, nie wydaje się, aż tak głupia. W takie właśnie dni marazm ma tak silne oddziaływanie, że jedynie czego się pragnie, to pozostać w łóżku, ograniczając tym wszelkie czynności. Tak, aby tylko przypadkiem nie zwrócić na siebie uwagę sił złośliwych. Takich, które tylko czekają na dogodną okazję, aby dorwać takiego frajera, jak na przykład Gabryś.
Wampir pomimo tego, że posiadał głębokie przeświadczenie o tym, ze zaraz się coś spieprzy, to i tak postanowił udać się w te rejony miasta, w które nikt o zdrowych zmysłach nie zapuszcza się, ot tak. Nie, żeby Connell cierpiał na jakieś większe dysfunkcje niż typowy Kowalow mieszkającym w tej zawszonej ersatze cywilizacji, lecz on w przeciwieństwie do przeciętnego obywatela, wszelkie nieodpowiedzialne zachowania podejmuje z przymusu, a nie z własnego kaprysu. Przez to, że znajdował się pod jarzmem osób, których charyzma ma większą siłę oddziaływania, niż wszelkie demony, przytłumił złe myśli i przybył do tego miejsca. Z niewielkim pakunkiem, upchanym w najgłębsze fałdy torby, szedł przez stęchłe uliczki żwawym krokiem. Co rusz obracał się, kręcił głową na lewo i prawo, badając wzrokiem mijające pustostany. Doskonale wiedział, że w takim miejscu świeci niczym morska latarnia na nocnym tle, stając się smakowitym kąskiem dla wszelkiego robactwa. A na dodatek jakieś dziwne uczucie ciążyło mu na sercu i – co gorsza – nie mógł określić, czy to objawy strachu, jakieś fobii, czy rzeczywiście coś jest nie tak. Nic nie widział w pobliżu ani nie był w stanie niczego stwierdzić za pomocą swojego węchu, gdyż budynki hamowały przepływ powietrza, a smród o różnych źródłach mieszał się w jedno w taki sposób, że nie dało się odróżnić pojedynczych wonni. Słuch też na niewiele mu się zdał, bo okolica była wówczas niezwykle cicha, może najwyżej jakiś kruk zakrakał w oddali. Niby nic się nie działo, ale jakoś nie mógł wyrzucić ze świadomości tego tępego wrażenia, że coś jest nie tak. Ciągle był spięty, a tym samym bardziej baczył na bodźce dobiegające ze środowiska, co zapewne uratowało mu wtedy życie.
Usłyszał to w ostatniej chwili. Coś jakby świst. Za szybko zrobiony krok w przód, jako oznaka zbytniej pewności, która zaprzepaściła plany napastnika. Gabriel postanowił sekundę przed atakiem uchylić się nieco w bok, dzięki czemu ostrza prześlizgnęły się po śliskim materiale garnituru, tylko uszkadzając rękaw, a nie coś więcej. Pechowo jednak impet ciosu był na tyle duży, że wytrącił wampira z równowagi. Wylądował na ziemi, podczas gdy teczka prześlizgnęła się po bruku na odległość kilku metrów. Tymczasem nieznajomy zgrabnie wyhamował, a następnie momentalnie odbił się i ponowił atak. Tym razem, jednak Gabriel był świadomy zbliżającego się niebezpieczeństwa, więc szybko sięgnął do wewnętrznej kieszeni ubrania i jednym ruchem odbezpieczył manierkę. Strumień wody wyskoczył spod pazuchy, jak ze zbyt gwałtownie odkręconego kranu i uderzył w zakapturzoną postać. Cieczy nie udało się nabrać odpowiedniego rozpędu, przez co siła, z jaka uderzyła nie była na tyle duża, żeby uczynić większą krzywdę, ale i tak była wystarczająca, aby odepchnąć napastnika. Nieznajomy z wrażenia, aż wypluł przekleństwo, a wąż śmigał wokół niego, nabierając szybkości, aby w pewnym momencie unieś się nieco ponad jego głowę i z impetem uderzyć, niestety niecelnie. Woda tylko wbiła się w ziemie, podrzucając żwir i mniejsze kamienie, a mężczyzna, korzystając z chwili, którą ciecz potrzebowała na ponowne zebranie się, podjął ucieczkę. W normalnej sytuacji byłoby to dobre zjawisko, jednak ku nieszczęściu Gabriela, agresor nie chciał odejść z pustymi rękami. W ostatniej chwili złapał za leżącą teczkę. Wampir, widząc to, nakazał cieczy ponowić atak, jednak złodziej był już w takiej odległości, że woda po paru metrach pościgu nagle rozprysnęła się, jakby uderzyła w szklaną ścianę. Wprawdzie momentalnie powróciła do swojej formy, jednak nie ruszyła dalej. Patrzyła przez chwilę, jak postać znika w najbliższej uliczce, a następnie powróciła do swojego pana, który powoli podnosił się z ziemi. Gabriel nie emanował zbytnim szczęściem, co prawda udało mu się wyjść z potyczki bez szwanku, ale ta cholerna teczka okropnie pokomplikowała sprawę. Teraz będzie musiał po nią iść, bo inaczej na zwykłym upomnieniu się nie skończy.
Białowłosy otrzepał się z kurzu, poprawił włosy i spokojnie czekał, aż wodny wąż do niego podpełznie. Może po wampirze nie było widać większego przejęcia sytuacją, ale ciecz nie ukrywała swojego rozczarowania tym, jak potoczyły się wydarzenia sprzed chwili. Cała buzowała, jakby się wewnętrznie — dosłownie — gotowała, a na dodatek po podejściu do mężczyzny, opuściła swój pseudo łebek w dół.
Gabriel westchnął ciężko i nachylił się nad nią, podsuwając jej otwartą manierkę.
— Nie mogłaś nic więcej zrobić. — dodał jeszcze, widząc, że niezbyt ma ochotę wracać, co nieco pomogło, bo stworzenie w końcu posłusznie rozbiło swoją formę i zaczęło upychać się w naczyniu. Robiło to jednak dość powolnie, jakby mając jeszcze nadzieje, że może się do czegoś jeszcze przyda.
Gdy woda zaległa bezwładnie, zakorkował butelkę i schował ją z powrotem do kieszeni. Rzucił jeszcze wzrokiem na poszarpany materiał i chcąc czy nie ruszył przed siebie.
To, co go zaatakowało było wampirem, co do tego nie ma wątpliwości, bo cięcia powstały przy użyciu broni naturalnej. Tak samo jego szybkość i zwinność nie była w żadnym stopniu ludzka, nawet można odważyć się i powiedzieć, że było w tym nieco nienaturalności. Jakieś dzikości, żądzy, a w sumie cholera to wie. Cokolwiek to było, ma coś, co do niego należy, a Gabryś może nie wygląda, ale raczej nie należy do takich osób, co łatwo odpuszczają.

<Tobiasz? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz