27 cze 2018

Od Soren'a CD Yagen'a "Specjalny przypadek"


   Siedząc przy biurku, skupiłem wzrok na Yagenie, który właśnie opieprzał jakiegoś dzieciaka. Cóż, fascynuje mnie ten człowiek. Nie umiem go zrozumieć, gdyż jego charakter jest dość specyficzny. Dzisiejszy przykład.. był miły dla tego chłopca, jeszcze mu lizaka dał, a teraz? Jest zły, oczywiście do jasnej cholery na mnie. Cóż mogę poradzić? Jestem jaki jestem, choć fakt, ja też mógłbym być trochę milszy dla niego i nie sprawiać problemów, ale nie umiem. Zawsze je sprawiałem i zawsze to będę robić. Wgapiając się na wypięty tyłek mojego "opiekuna", zapomniałem się trochę, gdyż pijąc ten cudowny napój zwany krwią Yagena, nadgryzłem szklankę.
 - Kurwa.. - warczę pod nosem zastanawiając się co ja właśnie zrobiłem z głupiego zagapienia się na jego tyłek! Ja pierdole Soren zboczeńcu jebany...
 - Nie psuj mi szklanek - syknął spoglądając podejrzliwie na mnie przez ramię.
   Mam nadzieje, że się nie zorientuje, gdzie był mój wzrok przez ten cały czas. Nie chcę go zniechęcić do siebie, chciałbym aby choć na chwile spojrzał na mnie tak, jak ja na niego przez większość czasu gdy ten nie patrzy. Umiejętnym ruchem, wyciągnąłem sobie kawałek szkła z buzi, aby się nie pokaleczyć.
 - Wybacz, najwidoczniej była jakaś felerna, ja tylko z niej piłem - rzekłem odwracając wzrok i odkładając ją na biurko. Na całe szczęście ułamała się dość wysoko, a w szklance było mniej cieczy więc nic nie wyleciało. Szkoda by było marnować tak drogocenny napój.
 - Jasne, felerna. Jeszcze czego? - warczy choć nic złego jeszcze nie powiedziałem.
*
   Przez większość czasu uzupełniałem rejestr, który był nudny jak flaki z olejem. Zjawiło się tutaj paru gagatków, co chcieli jeść to co nie mogą. Był nawet taki co robił sobie krwisty stek ale zamiast krwistego wyszła mu podeszwa od buta. Oczywiście jegomość musiał to zjeść więc przyszedł do mnie z bólem żołądka. Idioci. Dlaczego przebywam między idiotami? Pod koniec mojej jakże zacnej pracy przyszła mała wampirza dziewczynka, która narzekała na ból zęba. Eh Soren, że ci przyszło bawić się w dentystę..
 - Dzi.. dzień dobry - powiedziała cicho podchodząc do mnie nieufnie. Nikt mi nie ufa, szczególnie Yagen, czy rada wampirów. Miałem tam zasiąść, ale zabiłem jednego z nich i od tamtej pory mnie ścigają, co ja mam począć?
 - Hey, mała co się dzieje? - uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie.
 - Boli mnie ząb - rzekła smutno patrząc w podłogę.
 - Uśmiechnij się i usiądź na kozetce zaraz coś na to poradzimy - dziewczynka nieufnie usiadła na wskazane przeze mnie miejsce, a ja w tym czasie wciągnąłem rękawiczki, które były ślicznego czarnego koloru i usiadłem na przeciwko niej.
 - Który cię ząbek boli?
 - Lewy kieł - mówi cicho.
 - Pokażesz mi ładnie ząbki? - mała pokręciła tylko głową. Nienawidzę dzieci, zawsze są upierdliwe jak skurwysyn.
 - Eh.. jak masz na imię?
 - Diana - powiedziała lekko się uśmiechając.
 - Ja jestem Soren i zobaczę tylko co się dzieje z tym cennym zębem, w ogóle słyszałaś, że istnieje wróżka, która za zęby przynosi słodycze i leki na późniejszy ból brzucha? - zapytałem małą. Coż kiedyś mi tak wmawiano, może zadziała.
 - Na prawdę?
 - Oczywiście, to jak, uśmiechniesz się pokazując ząbki?
 - No dobrze - w końcu wykonała moje polecenie, a ja w sumie tylko lekko ruszyłem jej ząb, który został mi w dłoni.
 - No popatrz, to chyba twoje, teraz możesz iść powiedzieć rodzicom, że ząb ci wypadł i włożysz go pod poduszkę, ale przed tym ja będę taką wróżką tutaj, więc proszę - podałem jej małego batonika i lek na brzuch. - Jak zjesz słodycz, to weź to, dobrze?
 - Dobrze, dziękuję - dziewczynka rzuciła mi się na szyję. Błagam weźcie ją... przytuliłem ją przez chwilę po czym wróciłem do uzupełnienia jej karty, wyrzucając uprzednio zużytą parę rękawiczek.
 - Nie widziałeś nigdy dentysty, sadysty? - uniosłem brew nie odrywając wzroku od kartki, gdyż czułem, że gapił się bezczelnie na mnie.
   Yagen milczał, czyżbym znów zaminusował i podpadł mu?
   Odwieszając kitel ruszyłem w stronę wyjścia z gabinetu. Czas pracy się skończył, czas zapolować. Na tę myśl przejeżdżam językiem po zębach, ale od razu usłyszałem jego chrząknięcie. Skandal kurwa..
 - Sory Yagen, ale jestem głodny - po wymówieniu tych słów teleportowałem się do lasu w poszukiwaniu jakiejś potencjalnej ofiary. Przechodziła akurat garstka osób, widać było, że świetnie się bawią więc ruszyłem za nimi.
 - Cóż to za szampańska zabawa? - mówię podchodząc bliżej.
 - Urodziny, może się przyłączysz? - są pijani, może nic nie zapamiętają.
 - Rodzice nie mówili, że nie chodzi się po lesie, bo grasuje tutaj wiele niebezpieczeństw?
 - Co masz niby na.myśli? Jakiś wampir słabego stopnia nie jest nam groźny.
 - A co powiecie na wampira, z kategorii, spierdalaj bo zginiesz? - mówiąc te słowa podchodzę bliżej.
 - To.. to Zero? - ktoś mnie rozpoznał no proszę..
 - Widzę, że potencjalna ofiara zna się na rzeczy.. - uśmiecham się szykując do ataku, lecz zauważam koło siebie ogniki. Nie kurwa, spierdalaj! Nie teraz!
 - Soren wynoś się stąd.. - słyszę jego wkurwiony głos, przez co idę w jego stronę strzelając mu z barku.
 - Jestem u siebie w takim razie.. - po tych słowach znikam.
   Nienawidzę tego jebanego daru. Jak na złość wylądowałem na komodzie, więc schodząc z niej pozbywam się koszulki oraz butów, a następnie opadam na łóżko. Nie mija dużo czasu i słyszę walenie do drzwi.
 - Otwarte.. - rzekłem wywracając oczami.
 - Nie mam zamiaru być karany, więc do jasnej cholery opanuj się!
 - Może.. ale co ci to da.. i tak nie dotrzymujesz mi kroku, może już dawno skręciłem kark jakiemuś dzieciakowi?
 - Jesteś nienormalny.
 - Dziwne, jam bym był..
 - Teraz planujesz tutaj zostać?
 - Może tak może nie.. a może cię okłamię i pójdę na łowy? Chcesz mnie opuścić wcześniej? Nie ma sprawy, ale nie dotrzymuje słowa, że zaraz stąd nie wyjdę, więc może zostaniesz? Upewnisz się czy w ogóle śpię czy nie uciekam, co ty na to? - patrzę na niego z chytrym uśmiechem siadając na łóżku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz